22.09.2007 :: 01:05
Dawno nic nie pisałam. Myślałam: bo i po co? Ale zbyt dużo myślenia w moim przypadku nie jest pozytywnym objawem. Dużo się działo i sporo zmieniło, a przede wszystkim zmieniłam się ja. I to niejedna osoba zauważyła. Czy na lepsze? Zależy dla kogo. Dla mnie z całą pewnością. Odkryłam swoją naturę. Czuję się lepiej ale zarazem jeszcze gorzej. Bardzo samotnie ... Czasami się nienawidze! Dlaczego jestem tak cholernie wrażliwa??? To mnie wykańcza i zabija ... I często nie potrafie sobie z tym poradzić. Ale pracuje ... Jednak "nadzieja matką głupich" i coraz bardziej zaczynam się w tym utwierdzać. A jeszcze w poprzednim poście tak bardzo na nią liczyłam. Czy zawiodla? Może lepiej powiedzieć, że nie była zbyt łaskawa dla mnie. Zresztą czy to ma znaczenie? Niewazne ... No wlaśnie nic już nie jest ważne! Wszystko jest nieważne! Czuję się całkowicie opuszczona. Ludzie są podli! A gdzie się podziewa takowa toleranca? zrozumienie? wsparcie? No i jak zwykle skonczy się pytaniami retorycznymi. Oj głupia Jo-anka sądzi, że ktoś jej odpowie. Radź sobie sama! Tylko często mi tak ciężko ... Nienawidze siebie! Dlaczego muszę być tak wrażliwa? Wiem, że się powtarzam, ale dlaczego nie potrafię sobie z tym poradzic? Dlaczego? dlaczego? dlacze ...? dla ...? d ...? To jest jak przekleństwo! Z niecierpliwością czekam na koniec tego beznadziejnego roku. Chcę zacząć wszystko od nowa, albo inaczej. Trochę inaczej ... Czy coś się jeszcze w tym roku zmieni? Wątpie. Czy można tu jeszcze mowić o nadzei? Taaa. Nadzieja umarła! I zapamiętaj to sobie naiwna Jo-anko raz na zawsze! Bo tak mało osób mnie rozumie Bo tak dużo mam tej cholernej wrażliwości Bo tak dużo straciłam Bo tak mało zyskałam Bo tak mi samotnie i źle Bo ciebie nie ma obok mnie *Spotkanie z Aniołem Ciemności* Wczoraj wieczorem gdy północ wybiła Srebrzysta noc miasto mrokiem spowiła A głuche oddechy w nadziei zatopione Zamknęły swe oczy snem ponaglone Ujrzałam Anioła ze skrzydłami pięknymi Szeptał sakralne słowa modlitwy Spojrzał przenikliwie oczami dziwnymi Rozłożył swe ramiona gotowe do gonitwy Lecz strach mnie nie ujął raczej szczera bezradność Nadludzka istota mnie nawiedziła Do Końca nie wiedząc czym zawiniłam Chcąc urozmaicić niewinną codzienność Drżącymi zmysłami wyciągnęłam rękę Me łzy spadały na czarną sukienkę Powoli podnosząc wzrok mój do niego Zdołałam wyszeptać jedynie – dlaczego Nic tylko głucha cisza zapadła Usta Anioła trwały w bezruchu Cisza ta serce moje ukradła I nie zdołałam już poczuć podmuchu Bo Anioł powoli wnikał w ciemności Mojego szarego zimnego pokoju Wiem, że już nigdy nie zaznam spokoju Zostałam przeklęta, umrę w samotności Spotkałam strasznego Anioła Ciemności W dzisiejszej notce proszę Boże o siłę! I troszkę otuchy i wsparcia. Bo pozostała mi jeszcze wiara ... Czy ktoś to czyta? Szczerze mówiąc średnio mnie to obchodzi. Tak dawno tu nie byłam, że zapewne nikt juz tu nie wchodzi. Może i dobrze? Ale jak już wejdziecie i przeczytacie jak zwykle pesymistyczną notkę (nic na to nie poradze, mimo że na co dzień staram się być optymistką i uśmiechać do ludzi) to proszę o szczery, taki od serca komentarz. Chociaż nikomu nie powiem, że napisałam nową notkę więc raczej nikt nie wejdzie Dobra nie ważne. Musiałam się wyżyć i już mi trochę lepiej ... Jest juz 1 więc pewnie sie położe. Więc żegnam Cię Aniele Ciemności! I wiesz co? Jeszcze Ci kiedyś pokażę! A przynajmniej będę się starać! Czuję się jak gotycka spódnica. I nie pytajcie dlaczego. Jestem inna :/ Gotycka spódnica mówi DOBRANOC :*